Byłem jednym z tych, którzy szydzili z wegan. Myślałem że weganizm jest zbyt hardcorowy i że weganie to dziwacy. No bo kto normalny myśli o tym, żeby przestać niepotrzebnie krzywdzić zwierząta? Był koniec roku 2013. Mieszkałem wtedy w Sydney. Już od prawie roku byłem na misji: "ciekawe ile wytrzymam bez chlania". Co jakiś czas słyszałem: "Musisz pić wódkę, jesteś z Polski, tradycja zobowiązuje." Byłem więc w pewien sposób uodporniony. Wiedziałem, że nic nie muszę. Byłem gotowy na kolejne wyzwania.
Eksperymentów czas: mniej chemii, więcej jedzenia Zacząłem jeść mniej przetworzonych produktów. Najpierw odstawiłem słodkie napoje i fast-foody. Póżniej przyszła kolej na nabiał. W tamtym czasie jadłem około 10 serków wiejskich na tydzień. Pewnego razu po przeczytałem skład. Były tam 3 konserwanty, plus gama jakichś innych dodatków. Zacząłem się zastanawiać: czy na pewno ten wysokoprzetworzony produkt jest niezbędy dla mojego zdrowia? Szybki research. Odpowiedź -nie. Więc, nabiał won. Później ograniczyłem spożycie mięsa. Kupiłem sokowirówkę i blender. Maszyny poszły w ruch i zacząłem eksperymentować! Oparłem dietę na produktach roślinnych: owocach, zbożach, kaszach, warzywach strączkowych,orzechach i pełno wartościowych węglowodanach takich jak brązowy ryż czy słodkie ziemniaki. Początek: Wegański tydzień na nieświadomce Na początku 2014 zrobiłem detoks sokowy. Przez 7 dni piłem jedynie soki i szejki na bazie owoców i warzyw. Schudłem do 59 kg i czułem się świetnie! Był to pierwszy tydzien, kiedy byłem (jeszcze wtedy nieświadomie) weganinem. Forma na weganie Miałem super formę. Sporo biegałem. To wszystko dzięki diecie roślinnej. Lecz lata uwarunkowań przez rodzinę, znajomych i media zrobiły swoje. Nie chciałem się ograniczać i nakładać na siebie etykietek. Nie chciałem zostać weganinem. Weganie nie kojarzyli mi się wtedy zbyt dobrze. Weganizm wydawał mi się zbyt hardcorowy i zbędny. Jedzenie mięsa wydawało mi się normalne, naturalne i niezbędne. Mięsożerny weganin? Postanowiłem, że zostawię sobię pewną furtkę. Kiedy będę miał ochotę to zjem jakieś mięso. I tak zrobiłem. Po kilku tygodniach na diecie roślinnej zachciało mi się stejka. Więc jako "świadomy konsument" poszedłem do marketu i kupiłem "organic beef". Mimo, że już miałem dużo wiedzy i wiedziałem, że kupuję kawałek martwej krowy, ignorowałem to. "Jedzenie mięsa jest normalne. Muszę je jeść raz na jakiś czas, żeby być zdrowym. Nawet nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia z tego powodu." - pomyślałem sobie. Nie zostałem weganinem, to weganizm odnalazł mnie Sęk w tym, że po zjedzeniu tego stejka czułem się fatalnie. Długo nie mogłem dojść do siebie. Czułem się jakbym nażarł się kamieni. (Nie, nigdy wcześniej nie jadłem kamieni, ale tak bym to sobie wyobrażał). Pomyślałem sobie wtedy: "Ok, zostane tym dziwakiem (weganinem). Jedyna rzecz której żałuje to, że nie zrobiłem tego wcześniej. Lubie myśleć o sobie, że jestem otwarty, a tak na prawdę byłem uparty jak osioł. Teraz się z tego śmieje. Dlaczego nie jesz mięsa? Odpowiadałem na to pytanie tyle razy, że po którymś razie zdałem sobie sprawę, że powtarzałem mniej-więcej tą samą historię. Brzmiała ona tak: "Byłem gruby i zacząłem zmieniać dietę. Odstawiłem wszystkie produkty odzwierzęce. Podczas miesięcy eksperymentów doszedłem do wniosku, że jest to najkorzystniejsze dla mojego zdrowia. Nie, nie jem ryb. To jest zwierzę. Ma oczy i robi kupę. Jak ostatnio sprawdzałem to ryby nie rosły na drzewie. Nie, nie jem nabiału. Nie, że nie mogę. Ja poprostu nie chcę. Czy wyglądam na cielaka? No właśnie, dlatego nie pijam mleka z krowiego wymiona i jego pochodnych." Nie mówiłem o cierpieniach zwierząt. Nie byłem na misji "zweganizowania świata". Dostałem etykietkę "normalnego weganina". Bo robiłem to dla siebie i swojego zdrowia. Pasowało mi to. Nowe wegańskie znajomosci i obrońcy praw zwierząt Zacząłem poznawać coraz więcej wegan. Wychodziłem na pokazy filmów, obiady i inne. Większość nowo poznanych wegan mówiło, że są weganami ze względu na cierpienie zwierząt. Nie mogłem tego zakumać. Taki paradoks. Byłem weganinem, ale nie rozumiałem innych wegan. Teraz to rozumiem. Jest to całkiem proste. Można to zawrzeć w jednym zdaniu: Nie chcę przyczyniać się do cierpienia zwierząt. Jeżeli boisz się mówić prawdę, już jesteś niewolnikiem Czułem się dobrze mając świadomość, że nie przyczyniam się już do tego procederu. Podświadomie już od dawna wiedziałem, że jest to ważna kwestia, którą powinienem poruszyć. Ignorowałem to. Wygodniej było mi być "weganinem ze względu na zdrowie". Prawda jest prosta i brutalna. Bałem się konfrontacji. Nie byłem przygotowany do merytorycznej dyskusji. Nie chciałem głosić niepopularnych opinii takich jak:"Nie zabijajmy i nie okaleczajmy zwierząt." Bo ja chciałem mieć święty spokój. Musiałem do tego dorosnąć. Wciąż nad tym pracuje. Łatwo jest iść z prądem i się nie wychylać. Dużo trudniej jest mówić prawdę, podczas gdy inni uważają Cię za wariata. ( I samemu nie zwariować albo nie dać się sprowokować). Smród padliny, gówna i kwiki rozpaczy- "produkcja" wieprzowiny Kilka dni temu przejechała koło mnie ciężarówka ze świniami. Poczułem ten smród. Przypomniało mi się kiedy jako 21-latek pracowałem w chlewie, przy przemysłowej "produkcji" wieprzowiny. Nie muszę wierzyć "internetom". Byłem naocznym świadkiem tego co można obejrzeć jako: Factory Farming. Maciory zamknięte w ciasnych metalowych boksach. Małych na tyle, że nie mogą się nawet odwrócić. Prosiaczki zaduszone pod ciężarem karmiącej matki. Wynosiłem je własnoręcznie do utylizacji. Smród padliny, gówna i kwiki rozpaczy. To była codzienność w moim miejscu pracy. Wysyłałem świnie w podróż w jedną stronę Jednym z moich zadań było zapakowanie świń do ciężarówki. Była to dla nich podróż w jedną stronę: do rzeźni, One wiedziały co się dzieje. Nie chciały iść. Zawracały się. Było to męczące fizycznie i psychicznie. Używaliśmy siły, żeby je zmusić do wejścia na platformę. Były świadome, wiedziały co to oznacza. Nie chciały zginąć. Ignorowałem to. "No bo to "tylko" świnie. Ludzie od tysięcy lat jedzą wieprzowinę. Taka jest kolej rzeczy." -tak to sobie tłumaczyłem. Nie spędzało mi to snu z powiek. Tak jak większość ludzi przyjąłem to za normalne. Czytaj też: Jak schudłem 20 kg i odmieniłem swoje życie Czy normalnym i moralnym jest zabijanie kogoś, która nie chcę zginąć? Wrócę do tego w następnym poście. |