Ja w prawo, on w prawo. Ja w lewo, on w lewo. Tam gdzie ja, tam on. I tańczymy tak sobie pomiędzy zamrażarką z martwymi rybami, a stoiskiem warzywnym. Myślę sobie - dość. Staję na baczność i pozwalam Januszowi mnie obejść. Tylko tak mogę zakończyć ten dziki taniec.
Pewna kobieta zgodnie z rodzinną tradycją przygotowywała świąteczną pieczeń. Był to kawałek szynki - z pupy świnki. Jak zawsze odkrajała po kilka centymetrów mięsa z obydwu stron i dopiero wtedy układała je na blachę. Sposób przyrządzania tej potrawy zainteresował jej męża.
- Dlaczego odkrajasz te kawałki po bokach? - zapytał. - Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To przepis mojej mamy. Od zawsze tak robiliśmy - odpowiedziała żona. Byłem jednym z tych, którzy szydzili z wegan. Myślałem że weganizm jest zbyt hardcorowy i że weganie to dziwacy. No bo kto normalny myśli o tym, żeby przestać niepotrzebnie krzywdzić zwierząta?
Mleko i przemysł mleczny są zupełnie zbędne. Przyczyniają się tylko do niepotrzebnego cierpienia krów. Kontrargumentem jest: - Robiliśmy tak od zawsze. Słaby argument. Ale to jedyne co mamy.
Przyzwyczailiśmy się do pewnych rzeczy i nie kwestionujemy naszych wyborów. Bez mleka można żyć. Naprawdę! To nie jest tlen. Byłem gruby i nadużywałem alkoholu. Miałem pretensję do całego świata za własne niepowodzenia. Nienawidziłem siebie i mojego życia. Zdałem sobie sprawę, że moje postępowanie nie odzwierciedlało tego, kim jestem naprawdę, głęboko w sercu. Byłem sfrustrowany. Miałem dość patrzenia jak życie ucieka mi przez palce. Chciałem coś zmienić. Nie wiedziałem jeszcze, jak to zrobić, ale byłem gotowy podjąć próbę. Chciałem być szczęśliwy. Czy to tak wiele?
|